środa, 22 czerwca 2011

Moje miasto

Mieszkając rok w Bydgoszczy myślę, że mogę określić to miasto "swoim".
Wiem,że pewnie nie poznałam jego większej części i może nie poznam nigdy, ale sporo także już widziałam. Mam już swoje ulubione miejsca gdzie można zrobić zakupy, coś zjeść, zabawić się czy po prostu pospacerować. Zyskałam także kilka wartościowych znajomości, które teraz procentują. Straciłam też jedną bardzo ważną, może nawet najważniejszą i kilka które uważałam swego czasu za bardzo ważne. Zrobiłam kilka głupstw, straciłam kilka okazji na nawiązanie nowych znajomości. Teraz z perspektywy czasu zmieniłabym niektóre rzeczy, a do innych bym nie dopuściła. Przez ten rok dużo się we mnie zmieniło, wiele rzeczy zrozumiałam, popełniłam błędy z których mam nadzieję wyciągnę słuszne wnioski. Mam wrażenie, że dorosłam i stałam się bardziej stanowcza? Poważniejsza? W każdym razie coś się zmieniło- jestem silniejsza!!!
Wróćmy jednak do tematu Bydgoszczy. W poprzedni weekend przypadło mi w udziale krótkie oprowadzenie koleżanki z studiów po mieście. Patrząc na jej reakcje na każde nowe miejsce, zachwyt, podziw, zastanawiam się dlaczego ja tak nie reagowałam gdy widziałam te same miejsca po raz pierwszy? Owszem podobały mi się, widziałam przecież coś nowego, ale nie miałam ochoty wyjąć aparat i natychmiast robić zdjęcia. Przeszłam nad tym do porządku dziennego i tyle. Może tak jak N. stwierdziła jestem "bezduszna jak zimna ryba". Nie wiem. Zasmuciło mnie to trochę, a może po prostu czekam na coś bardziej egzotycznego, coś co mnie powali na kolana, miejsce które będę mogła nazwać moim prywatnym rajem na ziemi? A może to towarzystwo decyduje o tym jak postrzegamy świat który jest wokół nas?
Nic mi się nie "klei" w tym wpisie, jednak to doskonale obrazuje chaos jaki panuje w mojej głowie...

1 komentarz: